Ta zaspa to oczywiście nie śnieżna, tylko papierowa, złożona ze szkiców, papierów, notatek i bazgrołów, które mi się na koniec roku skumulowały. Druga połowa roku 2015 okazała się tak szalona, że nie zdążyłem nawet Państwu zaraportować, nad czym pracowałem. A trochę tego było:
1. „O rety! Przyroda” to największa książka, nad jaką w życiu pracowałem. Kosztowała mnie mnóstwo wysiłku, ale mam nadzieję, że efekt końcowy był tego wart. Działa już strona internetowa poświęcona książce (http://oretyprzyroda.pl/) – znajdziecie tam Państwo historię powstania tej ogromnej księgi, włącznie ze smakowitymi szczegółami dotyczącymi nocowania na różnych europejskich lotniskach... Od 14 stycznia 2016 do dostania w wydawnictwie MULTICO i w księgarniach. Aha, jeśli się ktoś pośpieszy i zamówi przedpremierowo „O rety!”, to nie tylko dostanie zacną zniżkę, ale też otrzyma egzemplarz z moim autografem i rysunkiem. Zapraszam – zamawiać można tutaj!
2. Spotkania, warsztaty... Najeździłem się w tym roku, nie ma co. W sierpniu w Augustowie odbyło się przesympatyczne „Spotkanie pod chmurką czyli błogie rodzinne bajanie na trawie” (relacja fotograficzna tutaj), w wrześniu prowadziłem warsztaty rysunkowe podczas urodzin Kultury Gniewu, w październiku odbył się zaś maraton warsztatowy w okolicach Poznania (nieco dalszych okolicach, jak się spojrzy na mapę): http://polskisuperbohater.pl/
Na potrzeby tych ostatnich warsztatów przygotowałem serię zakładek z bohaterami moich komiksów (wydanych, czekających na wydanie i tego, co się dopiero rysuje).
3. Seria „Samo Dzielny” od Egmontu – mam przyjemność współpracować z panią Zosią Stanecką nad jej nową serią poczytajkową o małym, łebskim chłopcu, Samuelu. Premiera dwóch pierwszych tomów z moimi ilustracjami jeszcze przed końcem zimy!
4. Pracuję też nad autorską książką z zupełnie innej beczki. Na razie sza, pokażę tylko fragmencik okładki:
5. Ciągle można mnie czytać w „Echach Leśnych”, moje komiksy pojawiają się też na kartach kalendarza Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej. W tym ostatnim wypadku rzecz tyczy praw matematycznych obecnych w przyrodzie. Mokre, białe fraktale, jak by to ujął Wilq.
6. W listopadzie w stolicy Białorusi odbyła się premiera białoruskiej wersji "Bartnika Ignata". I ja tam byłem, wiadomo, że nie piłem, za to objadłem się ichnimi serkami. Bartnika wydało małe wydawnictwo Haliafy (haliafy.by).
Znalezione w szufladzie Tomka Samojlika. Found in Tomek Samojlik's drawer.
czwartek, 31 grudnia 2015
niedziela, 30 sierpnia 2015
Eko baja
Ministerstwo Środowiska organizuje konkurs na bajkę ekologiczną, a ja oczywiście cieszę się na myśl o nowych, kreatywnych sposobach przekazywania dzieciom wiedzy ekologiczno-przyrodniczej, na które wpadną uczestnicy konkursu. Poniżej plakat konkursu, szczegóły i regulamin na stronie http://ekobaja.eu/, a jeszcze niżej moje skromne porady dla autorów prac konkursowych (o które poprosili mnie organizatorzy konkursu). Powodzenia!
Na jaką eko-bajkę czekam?
Bardzo się cieszę, że już wkrótce będę mógł przeczytać swoim dzieciom (lub włączyć im nagranie Pani Anny Seniuk, jeśli akurat wypadnie mi bardziej leniwy wieczór) teksty powstałe w wyniku konkursu "EkoBaja". Wiem, że przed twórcami niełatwe zadanie, tym większy szacunek należy się każdemu, kto zmierzy się z tematem. A jak się z nim mierzyć? Gotowej recepty nie mam, za to mogę służyć kilkoma radami, a może nawet bardziej moimi życzeniami i nieśmiałymi oczekiwaniami wobec powstających eko-bajek:
1. Mam nadzieję, że twórcom uda się pokazać, iż słowo ekologia obejmuje znacznie szersze znaczenie, niż się potocznie zwykło uważać. Bardzo bym chciał, by powstające bajki pokazały młodym odbiorcom, że ekologia jest próbą zrozumienia skomplikowanego systemu powiązań istniejących w naturze, zaś to, co potocznie ekologicznym nazywamy (sortowanie śmieci, wybieranie jaj od kur z wolnego wybiegu, gaszenie światła przy wychodzeniu z pokoju) to nasze próby zminimalizowania człowieczego wpływu na ten system. Bardzo czekam na bajki, które pokażą, że człowiek potrafi się zachowywać wobec przyrody jak, przepraszam za porównanie, słoń w składzie porcelany - jak łatwo jest mnóstwo zepsuć, jak trudno naprawić choćby fragmencik.
2. Liczę, że jeśli twórcy pisać będą o zwierzętach, to sięgną po bohaterów, których jeszcze w literaturze dziecięcej nie wyeksploatowano, ewentualnie wykażą się kreatywnością w wykorzystywaniu bohaterów "ogranych". Pole do popisu jest ogromniaste - samych ssaków mamy w Polsce grubo ponad 100 gatunków.
3. Chciałbym, by bajki przede wszystkim bawiły, śmieszyły, zastanawiały, zmuszały do refleksji, przy okazji niosąc wiadomości przyrodnicze i ekologiczne przesłania. Przy odwróceniu kolejności istnieje ryzyko, że uwaga młodego czytelnika/słuchacza szybko się rozproszy...
4. Ostatnie, acz wcale nie najmniej istotne życzenie - niech Państwa bajki przekonają maluchy, że nawet najmniejszy stworek w swoim najmniejszym i najbardziej ograniczonym zakresie może zrobić coś, co będzie miało ogromne znaczenie. Jedna plastikowa torebka na trawniku mniej może przecież decydować o życiu i śmierci jakiegoś zwierzęcia, które z kolei może mieć wpływ na szerszy proces zachodzący w naszej okolicy, co z kolei może prowadzić...
Na jaką eko-bajkę czekam?
Bardzo się cieszę, że już wkrótce będę mógł przeczytać swoim dzieciom (lub włączyć im nagranie Pani Anny Seniuk, jeśli akurat wypadnie mi bardziej leniwy wieczór) teksty powstałe w wyniku konkursu "EkoBaja". Wiem, że przed twórcami niełatwe zadanie, tym większy szacunek należy się każdemu, kto zmierzy się z tematem. A jak się z nim mierzyć? Gotowej recepty nie mam, za to mogę służyć kilkoma radami, a może nawet bardziej moimi życzeniami i nieśmiałymi oczekiwaniami wobec powstających eko-bajek:
1. Mam nadzieję, że twórcom uda się pokazać, iż słowo ekologia obejmuje znacznie szersze znaczenie, niż się potocznie zwykło uważać. Bardzo bym chciał, by powstające bajki pokazały młodym odbiorcom, że ekologia jest próbą zrozumienia skomplikowanego systemu powiązań istniejących w naturze, zaś to, co potocznie ekologicznym nazywamy (sortowanie śmieci, wybieranie jaj od kur z wolnego wybiegu, gaszenie światła przy wychodzeniu z pokoju) to nasze próby zminimalizowania człowieczego wpływu na ten system. Bardzo czekam na bajki, które pokażą, że człowiek potrafi się zachowywać wobec przyrody jak, przepraszam za porównanie, słoń w składzie porcelany - jak łatwo jest mnóstwo zepsuć, jak trudno naprawić choćby fragmencik.
2. Liczę, że jeśli twórcy pisać będą o zwierzętach, to sięgną po bohaterów, których jeszcze w literaturze dziecięcej nie wyeksploatowano, ewentualnie wykażą się kreatywnością w wykorzystywaniu bohaterów "ogranych". Pole do popisu jest ogromniaste - samych ssaków mamy w Polsce grubo ponad 100 gatunków.
3. Chciałbym, by bajki przede wszystkim bawiły, śmieszyły, zastanawiały, zmuszały do refleksji, przy okazji niosąc wiadomości przyrodnicze i ekologiczne przesłania. Przy odwróceniu kolejności istnieje ryzyko, że uwaga młodego czytelnika/słuchacza szybko się rozproszy...
4. Ostatnie, acz wcale nie najmniej istotne życzenie - niech Państwa bajki przekonają maluchy, że nawet najmniejszy stworek w swoim najmniejszym i najbardziej ograniczonym zakresie może zrobić coś, co będzie miało ogromne znaczenie. Jedna plastikowa torebka na trawniku mniej może przecież decydować o życiu i śmierci jakiegoś zwierzęcia, które z kolei może mieć wpływ na szerszy proces zachodzący w naszej okolicy, co z kolei może prowadzić...
niedziela, 26 lipca 2015
Letni raport zza wydmy
Choć lato i upały, i urlop, i ogólna degrengolada, to praca wre. I to nad kilkoma tematami naraz:
1. Były żubry online, są rybołowy online - podglądanie rodziny rybołowów z moim skromnym, rysunkowym udziałem: facebook.com/RybolowyOnline
2. Moje komiksy ukazują się w „Echach Leśnych”. Po tarantinowskim w swoim wydźwięku odcinku „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o mikoryzie, ale nie wiecie, że chcecie” narysowałem mroczny thriller „Wiewiórka, która igrała z ogniem”, zaś do najnowszego, jesiennego numeru - dramat rodzinny pod wiele mówiącym tytułem „Stowarzyszenie wędrujących świstunek”. Serdecznie polecam!
3. Nakładem Nadleśnictwa Augustów ukazała się kolorowanka poświęcona tematom bartniczym. Zresztą nie jest to tylko kolorowanka - na każdej z plansz zamieściłem wyjaśnienia dotyczące samych bartników, ich pracy, sprzętu bartnego, szkodników barci, itd. Mam nadzieję, że będzie się miło kolorowało i czytało!
4. Porcja recenzji nowych i zaległych: Ryjówka przeznaczenia w silesiadzieci, Ryjówka w wersji audio na juniorowo.pl, Powrót rzęsorka na booklips.pl, Powrót rzęsorka na polterze, Bartnik Ignat na bawimy się my trzy, Powrót rzęsorka w wyborczej, Ryjówka audio na papierofon.pl, Powrót rzęsorka na Dzikiej Bandzie i wreszcie Powrót rzęsorka w Magazynie Miłośników Komiksów. Bardzo dziękuję za wszystkie dobre słowa, biorę sobie też do serca uwagi krytyczne i obiecuję następnym razem postarać się bardziej, mocniej cisnąć ołówek i obficiej napocić się nad scenariuszami.
5. Pompik w wersji animowanej przechodzi małą metamorfozę. Na razie nic więcej nie zdradzę, tylko puszczę małą fotkę:
6. Wywiady. W sieci pojawiły się trzy nowe rozmowy, które przeprowadziły ze mną trzy niezwykle ciekawe i miłe osoby: pani Ela (juniorowo.pl), pani Ola (Koralowa Mama) i pan Kuba (komiks.polter.pl). Lubię odpowiadać na nieszablonowe pytania i takich właśnie kilka znalazło się w tych wywiadach. Niestety nie padło w żadnym z nich moje ulubione pytanie: „Co pan robi z tą całą zarobioną na komiksach kasą?”.
Ale, ale, uprzedzając wysyp maili, smsów, gołębi pocztowych i dżdżownic nadających kodem Morse’a, odpowiadam: za kasę z komiksów wystawiłem sobie chałupkę nad morzem. Ciasna, ale własna, do tego widoki piękne, i na dodatek eko-architektura. Piknie.
1. Były żubry online, są rybołowy online - podglądanie rodziny rybołowów z moim skromnym, rysunkowym udziałem: facebook.com/RybolowyOnline
2. Moje komiksy ukazują się w „Echach Leśnych”. Po tarantinowskim w swoim wydźwięku odcinku „Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o mikoryzie, ale nie wiecie, że chcecie” narysowałem mroczny thriller „Wiewiórka, która igrała z ogniem”, zaś do najnowszego, jesiennego numeru - dramat rodzinny pod wiele mówiącym tytułem „Stowarzyszenie wędrujących świstunek”. Serdecznie polecam!
3. Nakładem Nadleśnictwa Augustów ukazała się kolorowanka poświęcona tematom bartniczym. Zresztą nie jest to tylko kolorowanka - na każdej z plansz zamieściłem wyjaśnienia dotyczące samych bartników, ich pracy, sprzętu bartnego, szkodników barci, itd. Mam nadzieję, że będzie się miło kolorowało i czytało!
4. Porcja recenzji nowych i zaległych: Ryjówka przeznaczenia w silesiadzieci, Ryjówka w wersji audio na juniorowo.pl, Powrót rzęsorka na booklips.pl, Powrót rzęsorka na polterze, Bartnik Ignat na bawimy się my trzy, Powrót rzęsorka w wyborczej, Ryjówka audio na papierofon.pl, Powrót rzęsorka na Dzikiej Bandzie i wreszcie Powrót rzęsorka w Magazynie Miłośników Komiksów. Bardzo dziękuję za wszystkie dobre słowa, biorę sobie też do serca uwagi krytyczne i obiecuję następnym razem postarać się bardziej, mocniej cisnąć ołówek i obficiej napocić się nad scenariuszami.
5. Pompik w wersji animowanej przechodzi małą metamorfozę. Na razie nic więcej nie zdradzę, tylko puszczę małą fotkę:
6. Wywiady. W sieci pojawiły się trzy nowe rozmowy, które przeprowadziły ze mną trzy niezwykle ciekawe i miłe osoby: pani Ela (juniorowo.pl), pani Ola (Koralowa Mama) i pan Kuba (komiks.polter.pl). Lubię odpowiadać na nieszablonowe pytania i takich właśnie kilka znalazło się w tych wywiadach. Niestety nie padło w żadnym z nich moje ulubione pytanie: „Co pan robi z tą całą zarobioną na komiksach kasą?”.
Ale, ale, uprzedzając wysyp maili, smsów, gołębi pocztowych i dżdżownic nadających kodem Morse’a, odpowiadam: za kasę z komiksów wystawiłem sobie chałupkę nad morzem. Ciasna, ale własna, do tego widoki piękne, i na dodatek eko-architektura. Piknie.
poniedziałek, 25 maja 2015
Festiwal Literatury dla Dzieci w Gdańsku
Ledwie złapałem oddech po powrocie z Warszawy, już musiałem wyruszyć do Gdańska na umówione warsztaty dla dzieci w ramach Festiwalu. Myślałem, że Komiksowa Warszawa była szalona, ale Gdańsk uświadomił mi, że byłem w błędzie... Pobudka o 4, pociąg o 5:02, dotarcie do Gdańska o 11:30, warsztaty o 16, o 23:50 pociąg powrotny, przy czym zero snu dzięki zaangażowaniu wokalnemu pasażerów zza ściany, konduktora, megafonistów na mijanych stacjach.
Najważniejsze było jednak to, że na warsztaty przybyli młodzi komiksiarze, rysownicy i wymyślacze z niesamowitą parą w łapie i niezwykłymi pomysłami w głowach. Było śmiesznie, trochę strasznie (kiedy zasnąłem na stojąco w połowie warsztatów i wszyscy myśleli, że pozuję do obrazka), bardzo sympatycznie. Dziękuję!
Najważniejsze było jednak to, że na warsztaty przybyli młodzi komiksiarze, rysownicy i wymyślacze z niesamowitą parą w łapie i niezwykłymi pomysłami w głowach. Było śmiesznie, trochę strasznie (kiedy zasnąłem na stojąco w połowie warsztatów i wszyscy myśleli, że pozuję do obrazka), bardzo sympatycznie. Dziękuję!
Komiksowa Warszawa i Festiwal Literatury dla Dzieci w ramach Warszawskich Targów Książki
Trzy dni kompletnego szaleństwa...
Zaczęło się w piątek - wizyta u Oli i Piotra Stanisławskich w Radiu TokFM, gdzie razem z Michałem Szolcem, szefem SoundTropez opowiadaliśmy o słuchowisku „Ryjówka przeznaczenia”. Potem spotkania okołopompikowe, o których cicho sza, a później gwóźdź piątkowego programu - mecz koszykówki komiksiarzy. Tak jakoś wyszło, że w tym roku to ja byłem osobą zbierającą zgłoszenia do drużyny czarnych, czyli wydawców. Kapitanem, tak zwanym, ale jak tu być kapitanem dla takich tuzów kosza i komiksu jak Tomek Kołodziejczak, Mateusz Skutnik, Szymon Holcman czy Paweł Timofiejuk? Nie mówiąc już o niezwykle energicznej dwójce z Sound Tropez - Michał Szolc i Maciek Sokołowski strasznie dawali radę.
W sobotę poranne spotkanie z przemiłą publicznością (zdjęcie podkradzione z facebooka Komiksowej Warszawy) i dyżur w strefie autografów, podczas którego siedziałem obok... Lewisa Trondheima! Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zasiadam obok mojego mistrza, prawie mi się posypały kredki z piórnika. Wrysowywałem się do kolejnych komiksów zezując intensywnie na to, co On wrysowywał do Ralphów Azhamów i strasznie marzyłem o jego podpisie na moim komiksie. Ale głupio jakoś tak było go zagadywać o autograf kiedy kolejkę miał na kilometr, więc, w przypływie odwagi, odezwałem się do niego: „Nieźle rysujesz, stary!”, na co on zaczął uprzejmie dziękować tłumacząc się, że się stara... eee, nie, tak nie było. Chciałem powiedzieć coś sensownego, żeby nie wyjść na buca, a udało mi się tylko wybełkotać „Ju! Trondheim! Ju maj hiro aj low ju man! Dzat łos maj drim to mit ju!”. Lewis na to ze stoickim spokojem: „You can die now, he, he, he”. No i w końcu nie wziąłem autografu, kurczę blaszka. Reszty dnia nie pamiętam.
W niedzielę bladym świtem poleciałem na Myśliwiecką do Radia Dla Ciebie, na spotkanie z masakrycznie sympatyczną Beatą Jewiarz (były rozmowy o ryjówkach i o tym, czy dąb szypułkowy jest starszy od bezszypułkowego :-).
Potem migiem na warsztaty w ramach Festiwalu Literatury dla Dzieci. Było śmiesznie, bo okazało się, że wszyscy uczestnicy warsztatów rysują lepiej ode mnie. Na pocieszenie dostałem od organizatorów Festiwalu pudło ze 193 listami od czytelników. Fiksum dyrdum! Są tu wyrazy sympatii dla Pompika i ryjówek, a nawet Ambarasa i Salwinki, są też propozycje nowych przygód znanych bohaterów, ba, niektórzy napisali listę życzeń co do zupełnie nowych postaci (mrówki, roboty, kosmici...). Mocium pocium! Jak ja Wam dziękuję!
Zaczęło się w piątek - wizyta u Oli i Piotra Stanisławskich w Radiu TokFM, gdzie razem z Michałem Szolcem, szefem SoundTropez opowiadaliśmy o słuchowisku „Ryjówka przeznaczenia”. Potem spotkania okołopompikowe, o których cicho sza, a później gwóźdź piątkowego programu - mecz koszykówki komiksiarzy. Tak jakoś wyszło, że w tym roku to ja byłem osobą zbierającą zgłoszenia do drużyny czarnych, czyli wydawców. Kapitanem, tak zwanym, ale jak tu być kapitanem dla takich tuzów kosza i komiksu jak Tomek Kołodziejczak, Mateusz Skutnik, Szymon Holcman czy Paweł Timofiejuk? Nie mówiąc już o niezwykle energicznej dwójce z Sound Tropez - Michał Szolc i Maciek Sokołowski strasznie dawali radę.
W sobotę poranne spotkanie z przemiłą publicznością (zdjęcie podkradzione z facebooka Komiksowej Warszawy) i dyżur w strefie autografów, podczas którego siedziałem obok... Lewisa Trondheima! Kiedy zdałem sobie sprawę z tego, że zasiadam obok mojego mistrza, prawie mi się posypały kredki z piórnika. Wrysowywałem się do kolejnych komiksów zezując intensywnie na to, co On wrysowywał do Ralphów Azhamów i strasznie marzyłem o jego podpisie na moim komiksie. Ale głupio jakoś tak było go zagadywać o autograf kiedy kolejkę miał na kilometr, więc, w przypływie odwagi, odezwałem się do niego: „Nieźle rysujesz, stary!”, na co on zaczął uprzejmie dziękować tłumacząc się, że się stara... eee, nie, tak nie było. Chciałem powiedzieć coś sensownego, żeby nie wyjść na buca, a udało mi się tylko wybełkotać „Ju! Trondheim! Ju maj hiro aj low ju man! Dzat łos maj drim to mit ju!”. Lewis na to ze stoickim spokojem: „You can die now, he, he, he”. No i w końcu nie wziąłem autografu, kurczę blaszka. Reszty dnia nie pamiętam.
W niedzielę bladym świtem poleciałem na Myśliwiecką do Radia Dla Ciebie, na spotkanie z masakrycznie sympatyczną Beatą Jewiarz (były rozmowy o ryjówkach i o tym, czy dąb szypułkowy jest starszy od bezszypułkowego :-).
Potem migiem na warsztaty w ramach Festiwalu Literatury dla Dzieci. Było śmiesznie, bo okazało się, że wszyscy uczestnicy warsztatów rysują lepiej ode mnie. Na pocieszenie dostałem od organizatorów Festiwalu pudło ze 193 listami od czytelników. Fiksum dyrdum! Są tu wyrazy sympatii dla Pompika i ryjówek, a nawet Ambarasa i Salwinki, są też propozycje nowych przygód znanych bohaterów, ba, niektórzy napisali listę życzeń co do zupełnie nowych postaci (mrówki, roboty, kosmici...). Mocium pocium! Jak ja Wam dziękuję!
niedziela, 10 maja 2015
Festiwal książki artystycznej dla dzieci
W tym wypadku wrażenia zupełnie na gorąco - dopiero co wróciłem z dwudniowej imprezy w Galerii Arsenał w Białymstoku. Stoiska wydawców z kapitalnymi książkami i uśmiechniętymi sprzedającymi szybko wydrenowały nasze sakiewki ze srebrników, ale warto było, choćby dla widoku tych iskierek w oczach moich dzieci. Dopóki oczy im się będą iskrzyć na widok książek, dopóty będę o nie spokojny.
Poza częścią zakupową (i towarzyską - miło było zobaczyć znajome, życzliwe twarze!) odbyły się trzy ważne, z mojej perspektywy, wydarzenia:
1. Premiera „Powrotu rzęsorka”! Nie, przepraszam, ta rzecz zasługuje nie na jeden, a trzy wykrzykniki. Premiera „Powrotu rzęsorka”!!! Nie wyobrażacie sobie, jak trudny był to dla mnie komiks. I jak bardzo chciałem, by trylogia była wreszcie w komplecie. I jest!
2. Warsztaty z tworzenia komiksów oraz rysowania leśnych zwierzątek, odpowiednio dla nastolatków i wczesnoprzedszkolaków. Po raz kolejny przekonałem się, że kreatywność dzieci właściwie nie ma ograniczeń. Pomysły, na jakie wpadali uczestnicy warsztatów, wpędziły mnie w kompleksy i tylko chęć wyjścia z twarzą sprawiła, że nie zacząłem łkać i zawodzić w kąciku sali. Bo poważnie, czy ktoś inny wpadłby na pomysł (i potrafiłby go zrealizować w formie komiksu) kosmicznego toi-toia, w którym przygotowuje się budyń? Ośmiornicy, która odkrywa w sobie talent wokalny? Elfa, który zbiera zakrętki (bo chce, biedula, wreszcie zakręcić swoją butelkę z wodą i móc ją zabierać na spacery). Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom! Mam nadzieję, że smakowały Wam marchewki!
3. Przedpremierowy pokaz fragmentu pierwszego odcinka serialu animowanego „Żubr Pompik” - z wielką tremą pokazałem dzieciom i ich rodzicom efekt pracy studia EgoFILM (i mojej, rzecz jasna) nad animowanym Pompikiem, którego prawdziwa premiera już tuż-tuż. Na szczęście wszyscy zebrani przyklepali odcinek i skierowali serial do dalszej produkcji. Gdyby tylko właśnie oni o tym decydowali...
Poza częścią zakupową (i towarzyską - miło było zobaczyć znajome, życzliwe twarze!) odbyły się trzy ważne, z mojej perspektywy, wydarzenia:
1. Premiera „Powrotu rzęsorka”! Nie, przepraszam, ta rzecz zasługuje nie na jeden, a trzy wykrzykniki. Premiera „Powrotu rzęsorka”!!! Nie wyobrażacie sobie, jak trudny był to dla mnie komiks. I jak bardzo chciałem, by trylogia była wreszcie w komplecie. I jest!
2. Warsztaty z tworzenia komiksów oraz rysowania leśnych zwierzątek, odpowiednio dla nastolatków i wczesnoprzedszkolaków. Po raz kolejny przekonałem się, że kreatywność dzieci właściwie nie ma ograniczeń. Pomysły, na jakie wpadali uczestnicy warsztatów, wpędziły mnie w kompleksy i tylko chęć wyjścia z twarzą sprawiła, że nie zacząłem łkać i zawodzić w kąciku sali. Bo poważnie, czy ktoś inny wpadłby na pomysł (i potrafiłby go zrealizować w formie komiksu) kosmicznego toi-toia, w którym przygotowuje się budyń? Ośmiornicy, która odkrywa w sobie talent wokalny? Elfa, który zbiera zakrętki (bo chce, biedula, wreszcie zakręcić swoją butelkę z wodą i móc ją zabierać na spacery). Bardzo dziękuję wszystkim uczestnikom! Mam nadzieję, że smakowały Wam marchewki!
3. Przedpremierowy pokaz fragmentu pierwszego odcinka serialu animowanego „Żubr Pompik” - z wielką tremą pokazałem dzieciom i ich rodzicom efekt pracy studia EgoFILM (i mojej, rzecz jasna) nad animowanym Pompikiem, którego prawdziwa premiera już tuż-tuż. Na szczęście wszyscy zebrani przyklepali odcinek i skierowali serial do dalszej produkcji. Gdyby tylko właśnie oni o tym decydowali...
Ryjówka przeznaczenia od SoundTropez
Nie do wiary! Ryjówki mówią, krzyczą, podśpiewują, las szumi, narrator daje radę, ryjówkowe serce bije w rytm perkusji... Spełniło się moje marzenie i „Ryjówka przeznaczenia” zyskała formę słuchowiska.
Proszę, zróbcie sobie przyjemność i posłuchajcie choć króciutkiego zwiastuna pod tym adresem.
A jeśli się Wam spodoba, to polecam sklep SoundTropez oraz Audiotekę.
I jeszcze jedno - pierwsza recenzja do przeczytania tutaj: naregale.blogspot.com
Proszę, zróbcie sobie przyjemność i posłuchajcie choć króciutkiego zwiastuna pod tym adresem.
A jeśli się Wam spodoba, to polecam sklep SoundTropez oraz Audiotekę.
I jeszcze jedno - pierwsza recenzja do przeczytania tutaj: naregale.blogspot.com
Pyrkon 2015
Byłem, zobaczyłem, nakarmiłem mojego wewnętrznego nerda. Zapamiętam, bo:
1. Pierwszy raz byłem na tak wielkiej imprezie. 30 tysięcy ludzi zakręconych na punkcie najogólniej pojętej fantastyki, znaczna część poprzebierana, wszędzie coś się dzieje, wszędzie pełno moich ukochanych motywów, a więc starwarsów, pór na przygodę, komiksów...
2. Mieć spotkanie autorskie na takiej imprezie? Parę lat temu w najśmielszych snach nie widziałbym siebie w takim miejscu. A jednak... Jeszcze lepiej było na przesympatycznym spotkaniu z Sound Tropez, podczas którego siedziałem obok ekipy ze studia i prowadzącego, Kamila Śmiałkowskiego. Było dużo opowieści od kuchni o nagrywaniu słuchowisk komiksowych, było sporo o premierowej Ryjówce przeznaczenia, była okazja przyznać się, jaką wiochę robiłem SoundTropezom podczas nagrań w Warszawie (szarpanie reżysera dźwięku przez bliskiego zawału autora scenariusza included).
A sam poleciałem na spotkanie z Łukaszem Kowalczukiem. Rany, jaki to świetny gość. Przepraszam, że tak rżałem na spotkaniu, to było silniejsze ode mnie...
3. Pierwszy raz zobaczyłem, jak się ryjóweczka prezentuje. No, prezentuje się, prawda?
4. Podpisywałem komiksy tak sympatycznym osobom, jak Fiona ze zdjęcia. Dziękuję za wszystkie miłe słowa o ryjówkach!
5. Wreszcie wisienka na torcie - w programie imprezy widniały moje warsztaty dla dzieci „Fantastyczna strona ewolucji - kreatywne tworzenie bohaterów komiksowych”. Spodziewałem się pięciu-dziesięciu uczestników, 6-10-letnich, przyprowadzonych trochę na siłę przez rodziców, którzy potrzebowali wolnej godzinki na swoje pyrkonowe zajęcia. A jak było? Niemal mi skarpety spadły, kiedy wszystkie miejsca przy stolikach (około 30) zostały zajęte przez ogólnie pojętą młodzież (od nastu do trzydziestu-nastu lat). A już zupełnie odpaliło mnie z kapci, kiedy kolejne osoby wchodziły i zasiadały na podłodze, kompletnie wypełniając salę. Nie miałem za bardzo jak korzystać z flipcharta, nie wyrabiałem się z liczeniem napływających uczestników, zdzierałem gardło starając się dotrzeć do wszystkich... i kapitalnie się bawiłem. Mam nadzieję, że Wy wszyscy, drodzy uczestnicy warsztatów, też... Kilka Waszych kreacji miało prawdziwą moc!
1. Pierwszy raz byłem na tak wielkiej imprezie. 30 tysięcy ludzi zakręconych na punkcie najogólniej pojętej fantastyki, znaczna część poprzebierana, wszędzie coś się dzieje, wszędzie pełno moich ukochanych motywów, a więc starwarsów, pór na przygodę, komiksów...
2. Mieć spotkanie autorskie na takiej imprezie? Parę lat temu w najśmielszych snach nie widziałbym siebie w takim miejscu. A jednak... Jeszcze lepiej było na przesympatycznym spotkaniu z Sound Tropez, podczas którego siedziałem obok ekipy ze studia i prowadzącego, Kamila Śmiałkowskiego. Było dużo opowieści od kuchni o nagrywaniu słuchowisk komiksowych, było sporo o premierowej Ryjówce przeznaczenia, była okazja przyznać się, jaką wiochę robiłem SoundTropezom podczas nagrań w Warszawie (szarpanie reżysera dźwięku przez bliskiego zawału autora scenariusza included).
A sam poleciałem na spotkanie z Łukaszem Kowalczukiem. Rany, jaki to świetny gość. Przepraszam, że tak rżałem na spotkaniu, to było silniejsze ode mnie...
3. Pierwszy raz zobaczyłem, jak się ryjóweczka prezentuje. No, prezentuje się, prawda?
4. Podpisywałem komiksy tak sympatycznym osobom, jak Fiona ze zdjęcia. Dziękuję za wszystkie miłe słowa o ryjówkach!
5. Wreszcie wisienka na torcie - w programie imprezy widniały moje warsztaty dla dzieci „Fantastyczna strona ewolucji - kreatywne tworzenie bohaterów komiksowych”. Spodziewałem się pięciu-dziesięciu uczestników, 6-10-letnich, przyprowadzonych trochę na siłę przez rodziców, którzy potrzebowali wolnej godzinki na swoje pyrkonowe zajęcia. A jak było? Niemal mi skarpety spadły, kiedy wszystkie miejsca przy stolikach (około 30) zostały zajęte przez ogólnie pojętą młodzież (od nastu do trzydziestu-nastu lat). A już zupełnie odpaliło mnie z kapci, kiedy kolejne osoby wchodziły i zasiadały na podłodze, kompletnie wypełniając salę. Nie miałem za bardzo jak korzystać z flipcharta, nie wyrabiałem się z liczeniem napływających uczestników, zdzierałem gardło starając się dotrzeć do wszystkich... i kapitalnie się bawiłem. Mam nadzieję, że Wy wszyscy, drodzy uczestnicy warsztatów, też... Kilka Waszych kreacji miało prawdziwą moc!
piątek, 8 maja 2015
Forest beekeeper w Czechach
...ale nie to, że po czesku, tylko do kupienia w czeskiej księgarni. Poniżej opis z ich strony -najlepsze wprowadzenie do mojego komiksu, jakie kiedykolwiek czytałem:
V hlubinách starobylého lesa, nazývaného Pushcha, chová vysoko v korunách stromů včelař Ignat své včely. Stejně jako jeho otec, dědeček a jejich předkové udržuje Ignat dlouholetou tradici. Lidé říkají, že Ignat dostane vše, co potřebuje od lesa, že mluví se zvířaty a stromy ... I když Ignat žije ve světě mimo čas, neví a nepřeje si vědět, co je za rok, běh dějin se nezpomaluje a Ignatův poklidný život je náhle přerušen. Pushcha padne do rukou nových majitelů, kteří vidí les jen jako zdroj příjmů z prodeje tisíce borovic a dubů. Ignat nebude mít klid, dokud bude na světě i ta nejmenší šance na záchranu lesa a zachování tisícileté tradice. Je to jeho Pushcha.
V hlubinách starobylého lesa, nazývaného Pushcha, chová vysoko v korunách stromů včelař Ignat své včely. Stejně jako jeho otec, dědeček a jejich předkové udržuje Ignat dlouholetou tradici. Lidé říkají, že Ignat dostane vše, co potřebuje od lesa, že mluví se zvířaty a stromy ... I když Ignat žije ve světě mimo čas, neví a nepřeje si vědět, co je za rok, běh dějin se nezpomaluje a Ignatův poklidný život je náhle přerušen. Pushcha padne do rukou nových majitelů, kteří vidí les jen jako zdroj příjmů z prodeje tisíce borovic a dubů. Ignat nebude mít klid, dokud bude na světě i ta nejmenší šance na záchranu lesa a zachování tisícileté tradice. Je to jeho Pushcha.
wtorek, 20 stycznia 2015
Pompikowe kubeczki
Prezent od Eweliny Gordziejuk, producentki serialu o żubrze Pompiku! Natychmiast przechwycone, podpisane i włączone do codziennego użytku przez Jagienkę i Tymka.
Jeszcze SoundTropez
Nie mogę się oprzeć pokusie - zdjęcie z wczoraj, po nagraniach. Dymek jest czarny, bo przekląłem ("Do jasnej purchawki!"). Zdjęcie podkradłem z fejsbuka SoundTropez.
Ryjówkowe nagrania!
Co to był za dzień, ten poniedziałek 19 stycznia, co za dzień! Wstałem o 3:45, zrobiłem 150 pompek (nieprawda) i 480 przysiadów (j.w.), po czym ruszyłem do Warszawy, w której to rozpoczęły się nagrania słuchowiska na podstawie "Ryjówki przeznaczenia" w studiu SoundTropez. Na miejscu byłem odrobinę przed czasem, więc dałem 100 autografów (nie do końca prawda, ale brzmi lepiej niż "podpisałem się 100 razy korektorem na czarnym tle") po czym zacząłem zabawiać zalataną i maksymalnie zajętą ekipę studia leśnymi dykteryjkami. Ale prawdziwe szaleństwo zaczęło się, gdy przybyli aktorzy... Podejrzewam, że zacząłem się zachowywać jak szczeniak po szczepionce, ale takiego poziomu adrenaliny nie miałem od... właściwie to chyba jeszcze nie miałem.
Na potrzeby słuchowiska dopisałem w scenariuszu pokaźną rolę narratora, łagodzącego przeskok między historią obrazkową o nagraniem audio - został nim nie kto inny, tylko Artur Barciś! W rolę Dobrzyka, ryjówki przeznaczenia, wcielił się Marcin Hycnar, Śmiłką została Julia Kamińska, zaś Labhallanem - Robert Czebotar. Co oni wyrabiali za szybą podczas nagrania! Ich mimika (mina Dobrzyka podczas całowania ropuch...), ruchy (kiedy trzeba dźwiękonaśladować bieganie albo wspinanie się), szaleństwo (podczas scen ogólnego tumultu i zamieszania), przecież to była gotowa sesja mo-capu do ewentualnej ekranizacji! Gdyby nie wrodzona elegancja i wysokiej klasy fason (oraz parę innych urojonych cech) rozkleiłbym się w sali nagrań patrząc, jak moje kochane ryjówki ożywają w głosie tych genialnych aktorów (tego zdania nie kończę wykrzyknikiem tylko z tego powodu, że wyczerpałem już ich limit na jedną blogową notatkę).
A zresztą, kto by się przejmował limitami: !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Premiera słuchowiska planowana jest na marzec. Warto zaglądać na fejsbukowy profil studia facebook.com/SoundTropezStudios, bo pojawiają się tam co rusz informacje o postępach prac nad słuchowiskiem.
Poniżej kilka zdjęć zrobionych drżącą ręką podczas nagrań:
Marcin Hycnar i Julia Kamińska się wcielają, Marcin Kardach i Michał Szolc nagrywają, ja biegam dookoła, włażę im w drogę, poklepuję po plecach, rzucam "Śmiłka jest jego ukrytą miłością" i tym podobne pseudoreżyserskie uwagi.
Statyczne zdjęcie tego nie odda, ale oni byli ryjówkami! Tylko ryjówkowe miny trwały zbyt krótko, bym je uchwycił. Poza tym byłem zajęty bieganiem i poklepywaniem reżysera i realizatora...
Julia Kamińska podpisuje promocyjną grafikę (panie reżyserze, czy mogę zdradzić, że będzie ona częścią - grafika, żeby nie było wątpliwości - kolekcjonerskiej edycji słuchowiska? Nie mogę? Aaa, to nie zdradzę).
Dobrzyk i Labhal... to znaczy Marcin Hycnar i Robert Czebotar podpisują wyżej wymienioną grafikę, tę, co to nie mogę zdradzić, że wejdzie w skład kolekcjonerskiej edycji...
Na potrzeby słuchowiska dopisałem w scenariuszu pokaźną rolę narratora, łagodzącego przeskok między historią obrazkową o nagraniem audio - został nim nie kto inny, tylko Artur Barciś! W rolę Dobrzyka, ryjówki przeznaczenia, wcielił się Marcin Hycnar, Śmiłką została Julia Kamińska, zaś Labhallanem - Robert Czebotar. Co oni wyrabiali za szybą podczas nagrania! Ich mimika (mina Dobrzyka podczas całowania ropuch...), ruchy (kiedy trzeba dźwiękonaśladować bieganie albo wspinanie się), szaleństwo (podczas scen ogólnego tumultu i zamieszania), przecież to była gotowa sesja mo-capu do ewentualnej ekranizacji! Gdyby nie wrodzona elegancja i wysokiej klasy fason (oraz parę innych urojonych cech) rozkleiłbym się w sali nagrań patrząc, jak moje kochane ryjówki ożywają w głosie tych genialnych aktorów (tego zdania nie kończę wykrzyknikiem tylko z tego powodu, że wyczerpałem już ich limit na jedną blogową notatkę).
A zresztą, kto by się przejmował limitami: !!!!!!!!!!!!!!!!!!
Premiera słuchowiska planowana jest na marzec. Warto zaglądać na fejsbukowy profil studia facebook.com/SoundTropezStudios, bo pojawiają się tam co rusz informacje o postępach prac nad słuchowiskiem.
Poniżej kilka zdjęć zrobionych drżącą ręką podczas nagrań:
Marcin Hycnar i Julia Kamińska się wcielają, Marcin Kardach i Michał Szolc nagrywają, ja biegam dookoła, włażę im w drogę, poklepuję po plecach, rzucam "Śmiłka jest jego ukrytą miłością" i tym podobne pseudoreżyserskie uwagi.
Statyczne zdjęcie tego nie odda, ale oni byli ryjówkami! Tylko ryjówkowe miny trwały zbyt krótko, bym je uchwycił. Poza tym byłem zajęty bieganiem i poklepywaniem reżysera i realizatora...
Julia Kamińska podpisuje promocyjną grafikę (panie reżyserze, czy mogę zdradzić, że będzie ona częścią - grafika, żeby nie było wątpliwości - kolekcjonerskiej edycji słuchowiska? Nie mogę? Aaa, to nie zdradzę).
Dobrzyk i Labhal... to znaczy Marcin Hycnar i Robert Czebotar podpisują wyżej wymienioną grafikę, tę, co to nie mogę zdradzić, że wejdzie w skład kolekcjonerskiej edycji...
czwartek, 15 stycznia 2015
Raport roczny z realizacji projektu „Szuflada Tomasza S.”
Nie wiem jak to się dzieje, ale ledwie zdążyłem się oswoić z myślą, że skończył się pechowy rok 2013, zdążył się zacząć, namieszać, dać mi w kość i skończyć podwójnie pechowy rok 2014. Żeby to wszystko ogarnąć, sporządziłem raport z nocnych aktywności w tym okropnym roku, w układzie niechronologicznym, niealfabetycznym i nielogicznym.
1. Bardzo dużo pracy włożyłem w ekranizację, a właściwie serializację „Żubra Pompika”, produkowaną przez EgoFILM z Eweliną Gordziejuk u steru. Scenariusze, treatmenty, projekty postaci, tła, ufff. Premiera pierwszego odcinka wiosną 2015, a potem, miejmy nadzieję, produkcja całego pierwszego sezonu. To coś niezwykłego, zobaczyć Pompika, Poradę i Pomruka ruszających się na ekranie (i Polinkę, która w odróżnieniu od książek, pojawia się już w pierwszym odcinku i od tej pory stale towarzyszy Pompikowi). Wkrótce też ruszy strona Pompika - warto co jakiś czas sprawdzać zubrpompik.pl!
2. Wznowienia w Kulturze Gniewu. To niesamowite, ale dwa moje komiksy doczekały się wznowień w ramach serii „Krótkie Gatki” firmowanej przez Kulturę Gniewu. „Ostatni żubr” ukazał się w kolorze (to dzieło Joasi Szłapy, ja pokolorowałem tylko okładkę - dziękuję Ci, Joasiu!), z dodatkami w postaci łamigłówek i galerii wykonanej przez zaprzyjaźnionych mistrzów kreski (dziękuję Wam, chłopaki!). Z kolei „Ryjówka przeznaczenia” to prezent dla wszystkich tych, którzy czytali „Norkę zagłady”, drugi tom cyklu, a nigdzie nie mogli dostać wydanej przez Instytut Biologii Ssaków PAN „Ryjówki”. Również w tym przypadku to wydanie znacznie pogrubione (galera plakatów, dodatkowy komiks o Sorku i Fiodorze).
3. Nowa książka w Multico. Wojtek Mikołuszko napisał trzecią część swojej kapitalnej serii popularnonaukowej dla dzieci - „Z tatą w przyrodę” (poprzednie tomy to „Tato, a dlaczego?” i „Tato, a po co?”). Strasznie się ucieszyłem, że zaprosił mnie do współpracy. Tym razem ilustracje są połączeniem mojej kreski i fotografii dostarczonych przez wydawnictwo. Książka jest super! Przekartkujcie ją choć w empiku (premiera dokładnie za miesiąc)!
4. Sportowa rodzinka- pisałem o tej sympatycznej, promującej zdrowy tryb życia publikacji tutaj.
5. Memo „Czy wiesz, co to za zwierz?” rysowało się to świetnie, gra się też całkiem-całkiem. I nadal można memo kupić w kilku punktach w Hajnówce oraz tutaj i tutaj.
6. Angielskie wydanie bartnika. Bartnik Ignat doczekał się wydania angielskiego za małą wodą - przeniesiona do Londynu Centrala opublikowała go pod tytułem „Forest Beekeeper and the Treasure of Pushcha”. Beekeepera można zamówić na stronie Centrali oraz na amazonie!
7. Narysowałem okładkę do numeru 18 „Zeszytów Komiksowych” - numeru o komiksach dziecięcych (całe szczęście, że nie poproszono mnie o narysowanie okładki do numeru o horrorach... chociaż...).
8. Zapowiedziany już dawno trzeci tom przygód ryjówki przeznaczenia, „Powrót rzęsorka”, jest coraz bliższy realizacji - w 2014 udało mi się skończyć tusze tej epickiej opowieści o miłości i podłości w świecie małych ssaków owadożernych.
9. W TVP Białystok powstał krótki dokument (wyprodukowany przez Panią Beatę Hyży) o tym, jak się robi komiksy w Puszczy Białowieskiej, do obejrzenia tutaj.
10. Zaprojektowałem serię plakatów i fiszek na tematy okołoekologiczne dla Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej. Inspirujące wyzwanie rysunkowe, pozytywne przesłanie, czegóż rysownik może chcieć więcej?
11. W 2014 roku rozpocząłem też dwie bardzo nieregularne serie online - „Science comics” tworzone na potrzeby Instytutu Biologii Ssaków PAN (jednoobrazkowe komiksy przybliżające w formie żartu, często absurdalnego, najnowsze publikacje Instytutu) oraz serię komiksów okołożubrowych dla facebookowego profilu „Żubry online”.
W 2015 roku obiecuję już się tak nie obijać.
1. Bardzo dużo pracy włożyłem w ekranizację, a właściwie serializację „Żubra Pompika”, produkowaną przez EgoFILM z Eweliną Gordziejuk u steru. Scenariusze, treatmenty, projekty postaci, tła, ufff. Premiera pierwszego odcinka wiosną 2015, a potem, miejmy nadzieję, produkcja całego pierwszego sezonu. To coś niezwykłego, zobaczyć Pompika, Poradę i Pomruka ruszających się na ekranie (i Polinkę, która w odróżnieniu od książek, pojawia się już w pierwszym odcinku i od tej pory stale towarzyszy Pompikowi). Wkrótce też ruszy strona Pompika - warto co jakiś czas sprawdzać zubrpompik.pl!
2. Wznowienia w Kulturze Gniewu. To niesamowite, ale dwa moje komiksy doczekały się wznowień w ramach serii „Krótkie Gatki” firmowanej przez Kulturę Gniewu. „Ostatni żubr” ukazał się w kolorze (to dzieło Joasi Szłapy, ja pokolorowałem tylko okładkę - dziękuję Ci, Joasiu!), z dodatkami w postaci łamigłówek i galerii wykonanej przez zaprzyjaźnionych mistrzów kreski (dziękuję Wam, chłopaki!). Z kolei „Ryjówka przeznaczenia” to prezent dla wszystkich tych, którzy czytali „Norkę zagłady”, drugi tom cyklu, a nigdzie nie mogli dostać wydanej przez Instytut Biologii Ssaków PAN „Ryjówki”. Również w tym przypadku to wydanie znacznie pogrubione (galera plakatów, dodatkowy komiks o Sorku i Fiodorze).
3. Nowa książka w Multico. Wojtek Mikołuszko napisał trzecią część swojej kapitalnej serii popularnonaukowej dla dzieci - „Z tatą w przyrodę” (poprzednie tomy to „Tato, a dlaczego?” i „Tato, a po co?”). Strasznie się ucieszyłem, że zaprosił mnie do współpracy. Tym razem ilustracje są połączeniem mojej kreski i fotografii dostarczonych przez wydawnictwo. Książka jest super! Przekartkujcie ją choć w empiku (premiera dokładnie za miesiąc)!
4. Sportowa rodzinka- pisałem o tej sympatycznej, promującej zdrowy tryb życia publikacji tutaj.
5. Memo „Czy wiesz, co to za zwierz?” rysowało się to świetnie, gra się też całkiem-całkiem. I nadal można memo kupić w kilku punktach w Hajnówce oraz tutaj i tutaj.
6. Angielskie wydanie bartnika. Bartnik Ignat doczekał się wydania angielskiego za małą wodą - przeniesiona do Londynu Centrala opublikowała go pod tytułem „Forest Beekeeper and the Treasure of Pushcha”. Beekeepera można zamówić na stronie Centrali oraz na amazonie!
7. Narysowałem okładkę do numeru 18 „Zeszytów Komiksowych” - numeru o komiksach dziecięcych (całe szczęście, że nie poproszono mnie o narysowanie okładki do numeru o horrorach... chociaż...).
8. Zapowiedziany już dawno trzeci tom przygód ryjówki przeznaczenia, „Powrót rzęsorka”, jest coraz bliższy realizacji - w 2014 udało mi się skończyć tusze tej epickiej opowieści o miłości i podłości w świecie małych ssaków owadożernych.
9. W TVP Białystok powstał krótki dokument (wyprodukowany przez Panią Beatę Hyży) o tym, jak się robi komiksy w Puszczy Białowieskiej, do obejrzenia tutaj.
10. Zaprojektowałem serię plakatów i fiszek na tematy okołoekologiczne dla Wydziału Informatyki Politechniki Białostockiej. Inspirujące wyzwanie rysunkowe, pozytywne przesłanie, czegóż rysownik może chcieć więcej?
11. W 2014 roku rozpocząłem też dwie bardzo nieregularne serie online - „Science comics” tworzone na potrzeby Instytutu Biologii Ssaków PAN (jednoobrazkowe komiksy przybliżające w formie żartu, często absurdalnego, najnowsze publikacje Instytutu) oraz serię komiksów okołożubrowych dla facebookowego profilu „Żubry online”.
W 2015 roku obiecuję już się tak nie obijać.
Subskrybuj:
Posty (Atom)