Ledwie złapałem oddech po powrocie z Warszawy, już musiałem wyruszyć do Gdańska na umówione warsztaty dla dzieci w ramach Festiwalu. Myślałem, że Komiksowa Warszawa była szalona, ale Gdańsk uświadomił mi, że byłem w błędzie... Pobudka o 4, pociąg o 5:02, dotarcie do Gdańska o 11:30, warsztaty o 16, o 23:50 pociąg powrotny, przy czym zero snu dzięki zaangażowaniu wokalnemu pasażerów zza ściany, konduktora, megafonistów na mijanych stacjach.
Najważniejsze było jednak to, że na warsztaty przybyli młodzi komiksiarze, rysownicy i wymyślacze z niesamowitą parą w łapie i niezwykłymi pomysłami w głowach. Było śmiesznie, trochę strasznie (kiedy zasnąłem na stojąco w połowie warsztatów i wszyscy myśleli, że pozuję do obrazka), bardzo sympatycznie. Dziękuję!
1 komentarz:
:) Świetnie Pan pisze, a blog też fajny tylko chyba troszkę zapomniany
Prześlij komentarz